Tydzień temu z czwartku na piątek Oluś wymiotował całą noc. Raniutko pojechałam z nim do weterynarza z podejrzeniem, że obgryzł palmę wielkanocną. Palma stoi w wazoniku już ze dwa lata, koty ciągle ją obskubują, ale tylko to przyszło mi do głowy jako przyczyna zatrucia Oleczka. Po podanych lekach Księciulek przestał wymiotowac, nie jadł co prawda ale lekarz nie pozwolił mi tego dnia karmic go na siłę. W sobotę rano podałam mu odrobinę jedzenia na siłę. Po kilku godzinach ponownie zaczął wymiotowac. Natychmiast pojechaliśmy do kliniki. Tym razem lekarz już się zaniepokoił i nakazał wykonanie rtg. Co prawda rentgenologa nie było, ale zdjęcie Oleczka zostało przesłane do opisu drogą elektroniczną. Za jakiś czas po powrocie do domu otrzymałam telefon z informacją, że Oli ma stan zapalny trzustki lub dwunastnicy, ale to może potwierdzic usg. Pomimo, że w niedzielę lekarz wykonujący usg nie pracuje to przyjechał do kliniki aby wykonac badanie Oleczka. Niestety już po kilku chwilach postawił diagnozę...wgłobienie jelita. Operacja musiała byc wykonana natychmiast. Wgłobienie powoduje martwicę jelit i niestety jest to śmiertelne zagrożenie. Ponieważ ciężko jest przewidziec co lekarz zobaczy po otwarciu brzuszka zostałam poinformowana, że Oluś może tej operacji nie przeżyc. Stan był naprawdę bardzo poważny, nikt nie straszyłby mnie tam bezpodstawnie. Operacja Oleczka zaczęła się w ciągu godziny od postawienia diagnozy. Po dwóch godzinach zarówno anestezjolog jak i chirurg poinformowali mnie, że wszystko przebiegło bez komplikacji choc Oluś ma usunięte 25 cm jelita. Przez kolejne dni odwiedzałam go przed pracą, po pracy i wieczorem w szpitalu. To wtedy przekonałam się jak wiele dla siebie znaczymy nawzajem, jak ogromna jest potrzeba Oleczka do przytulania i poczucia, że nie jest tam pozostawiony sam sobie. Niestety po operacji wystąpiły komplikacje w postaci wydzieliny ropnej z rany co przedłuża leczenie szpitalne Oleczka. Niemniej od czwartku zabieram Księciulka na noc do domu. Może się dzięki temu najeśc, wyspac spokojnie. Niestety poranne pakowanie do transporterka to naprawdę łamanie serca.... a najgorsze, że to wszystko najprawdopodobniej przeze mnie :(
Miałam to przegryźc samotnie, ale za namową GosiAnki Wrocławianki postanowiłam upublicznic swóją winę ku przestrodze. Oczywiście nic nie zrobiłam z premedytacją, wiecie jak kocham moje koty, cały dom jest im podporządkowany, zachowuję wszystkie zasady bezpieczeństwa.....a jednak.
Po operacji lekarz powiedział, że na podstawie tego co znalazł w jelitach stwierdza, że Oleczek zatruł się jakąś chemią. Przez kilka dni zapierałam się, że nie jest to możliwe, że wszystko mam zabezpieczone i w ogóle nie stosuję chemii tylko czarnego mydła, które jest bezpieczne....aż do momentu kiedy pocztą przyszły zawiasy do zepsutej deski sedesowej.....Jakiś czas temu zepsuła się deska, pękły zawiasy, musiałam zdjąc klapę. Przez ten czas nie myłam muszli żadnymi chemicznymi środkami, ale....nie zdjęłam zawieszki ze środkiem do toalet :( .... najprawdopodobniej Oleczek dotknął tego łapką, choc nigdy nie wykazywał zainteresowania tym miejscem jest to jedyne wytłumaczenie. Potem musiał podczas mycia po prostu zlizac z futerka środek chemiczny. Reakcja organizmu była tak gwałtowna, że doszło do wgłobienia. Na dziś klapa już jest zamontowana, ale nie mogę sobie wybaczyc, że nie wyjęłam tej cholernej kostki, że nie wpadłam na to, że kot może tam zajrzec.... Prawda jest taka, że mając koty trzeba oglądac się po tysiąckroc, zastanowic sto razy i myślec z wyprzedzeniem o tym co mogą zrobic.
Powitanie Olusia
Tylko Mania miała awersję do nowego zapachu Ksieciulka
Aniu, wiem co przeżywasz, ale uważam, że wet powiedział Ci jakąś bzdurę. Do wgłobienia jelita nie dochodzi po zatruciu się chemią. To, że miałaś kostkę w ubikacji, nie znaczy, że popełniłaś błąd. Pracowałam tyle lat na oddziale dziecięcym i widziałam tyle maleńkich dzieci z wgłobieniem jelit, że to co powiedział Ci chirurg dla mnie jest bzdurą. Absolutnie nie jest to Twoja wina. Wgłobienie jelit jest spowodowane najczęściej wadą mięśniówki jelita, co powoduje wsunięcie się jednej części jelita do środka, kawałek dalej. A skoro tak jest u niemowląt, to na pewno tak samo jest u kotków. Nie miej wyrzutów sumienia, bo to NIE TWOJA WINA. Mało tego, gdyby nie Ty, Oluś nie miałby szans na przeżycie.
OdpowiedzUsuńTrzymam za Olusia kciuki, niech szybko wraca do pełnego zdrowia :)
Lekarz stwierdził, że to od zatrucia na podstawie tego co Oleczek miał w jelicie grubym, a była to właśnie jakaś specyficzna treśc (zaznaczę, że Oli nie miał biegunki). Czytała sporo na temat wgłobienia jelita u kotów i wiele artykułów mówi, że taka sytuacja powstaje jako następstwo ostrego zatrucia i wymiotów. Mnie zaniepokoiło to, że treśc, którą zwracał Oli nawet po kilku godzinach była zupełnie nieprzetrawiona i to był też sygnał dla lekarza. Wśród artykułów jest też opisanych kilka niewyjaśnionych przypadków wgłobienia więc to potwierdzałoby to co piszesz, że może to by jakieś osłabienie mięśniówki jelita. oluś nigdy nie był zachłanny, wręcz był niejadkiem...może więc te jelitka od dawna nie pracowały dobrze?
UsuńJejku, Aniu, jak ja Cię rozumiem! Hokus jest taki chory, teraz okazało się, że ropa leje się z rany :((((((((((
OdpowiedzUsuńDo głowy by mi nie przyszło, że kot może się tak strasznie zatruć taką zawieszką do toalet! I czego on tam szukał?! Okropność... Aniu, nie jesteśmy bogami, nie możemy wszystkiego przewidzieć.
Dobrze, że o tym piszesz, dobrze, bo może ktoś pomyśli, może komuś to pomoże.
Kochana, bardzo mocno Cie przytulam. Wiem co przechodzisz. Serce pęka. Aniu, wyjdziemy z tego ja i Ty i nasze kochane koty! Ament!
GosiAnko trzymamy kciuki za Hokusika i za Was. U Oleczka już wyraźna poprawa więc i on się dołącza.
UsuńCo do feralnej zawieszki, on na pewno jej nie polizał bezpośrednio bo Olek nie pcha wszystkiego do pysia (prędzej Griszka) ale jeśli włożył tam łapkę i ją pobrudził...to wydaje się prawdopodobne, że mógł się zatruc.
Aniu całym sercem jestem z Toba i Anią Wrocławianką tez. Wiem co przezywacie i rozumiem poczucie winy. Chociaz nie da się do końca te nasze kocie łobuziaki upilnowac. Mój Tygrysek tez strasznie cierpiał w grudniu i mial operację. Ile ja sie namartwiłam, namiziałam, naprzytulałam, napłakałam. Tez mam poczucie winy bo zjadł cos co powinno byc w koszu i sie zakorkował. Teraz mam oczy dookoła głowy i pilnuję ich podwójnie, nawet na kichnięcie staje na baczność - nie mówiac juz o pawikach.
OdpowiedzUsuńOby Oluś dochodził do zdrówka jak najszybciej i hasał zdrowo. Dobrze ze je i kupkuje, pomału sie rozkręci.
Dobrze ze śpi w domku WSRÓD SWOICH.
Trzymam kciuki najmocniej jak potrafię ..... trzymacie sie oboje.
Pamiętam chorobę Tygrynia :( .... masz rację nie da się wszystkiego przewidzie, ale sama wiesz, że własnie potem człowiek psioczy na siebie, bo niby prosta rzecz wyrzucic coś do kosza, czy zdjąc kostkę zapachową...a jednak tego nie zrobiłyśmy. Najważniejsze by wszystko się dobrze kończyło.
UsuńZ jednej strony wiadomo ,że człowiek pilnuje koty i nie upinje choćby się starała jak najwięcej.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony wydaje mi się ,że wersja Efki Raj z tym wgłobieniem jelita jest najbardziej prawdopodobna...
Nawet nie wiesz Krysiu jak bardzo chciałabym w to wierzyc :)
UsuńTeż tak myślę,że to nie od środków chemicznych,w takim przypadku organizm reaguje"pawiem"lub rozwolnieniem.
OdpowiedzUsuńPoczytałam sobie trochę na fb,klikając w podanego wcześniej linka,widziałam też filmik z Bajeczką:)))
Wszystkiego dobrego i szybkiego wyzdrowienia dla Olusia:)
Właśnie u Oleczka zaczęło się od pawików.
UsuńA Bajeczka :D ...jest coraz lepiej, kiedyś nie wierzyłam w to co teraz się stało, na pewno o tym napiszę!
Przesyłam dużo uścisków dla Oleczka i dla Was wszystkich! Teraz będzie już coraz lepiej - trzymam kciuki :)))
OdpowiedzUsuńDziękujemy Kasiu :) powoli się wszystko spełnia.
Usuńaniu, to nie było żadne wgłobienie jelit. no, chyba, że lekarz zobaczył jedno jelito wchodzace w drugie.
OdpowiedzUsuńa jeśli nawet było, to nie na skutek chemii. przyczyny sa zupełnie inne.
to nie twoja wina. ileż to ludzi majacych koty używa chemii na co dzień i nic się nie dzieje?
gdyby chemia tak bardzo szkodziła to i ludzie i zwierzęta wiecznie by chorowali na cos tam.
wiem jak bardzo cie boli choroba olusia. trzymam za was kciuki, za waszą ogromną miłość i przywiązanie.
mizianki dla kociaków:)
Wgłobienie jelit to było na pewno. Lekarz mi bardzo dokładnie pokazał wszystko na usg i wyjaśnił. Poza tym chirurg podczas operacji potwierdził, jelitko było wessane jedno w drugi...musiał usunąc 25 cm :(. Jedynie przyczyna tego stanu nastręcza mi wyrzutów sumienia.
Usuńnie znam się, ale wydaje mi się, że Oluś musiałby zjeść taką kostkę, żeby były takie ostre reakcje! trzymam kciuki za zdrowie I Olusia i Hokusika, biedne chłopaki, oby zdrowieli szybko!
OdpowiedzUsuńCały czas właśnie teraz się zastanawiam jaka ilośc takich substancji jest niebezpieczna dla kota.
UsuńAneczko, nie rob sobie wyrzutow, jestesmy tylko ludzmi, nie jasnowidzami (w tym przypadku czarnowidzami) i nie jestesmy w stanie przewidziec WSZYSTKIEGO. Chronimy naszych podopiecznych na wzystkich frontach, ale one maja niezmierzona ciekawosc i fantazje, wiec zawsze moze zdarzyc sie cos nieprzewidzianego. Dobrze, ze o tym napisalas, dla kociarzy to cenna wiadomosc. Anka W. wychowala za swoim plotem i drzwiami dziesiatki kotow i nigdy nic sie nie wydarzylo. Az do tego razu. Czy mogla przewidziec? Tez nie. Z kotami jak z dziecmi, trzeba miec wprawdzie oczy dokola glowy, ale zdarza sie, ze one cos nieprzewidzianego wymysla.
OdpowiedzUsuńI Olus, i Hokus sa pod dobra opieka zaangazowanych wetow, wyjda z tego, bo maja wielka wole zycia.
Zycze biednym rekonwalescentom dozu sily w dochodzeniu do formy. ♥♥♥
Masz rację! najwyższy czas skupic się na Oleczku a nie na myśleniu. Deska jest już nareperowana więc nie ma o czym gadac! Gosia płot zabezpieczy i też nie będzie musiała się stresowac.
UsuńTak, jak dziewczyny mówią, to nie Twoja wina, a przez zwykłe dotknięcie łapką nie mógłby się tak strasznie zatruć.
OdpowiedzUsuńTak to jest, jak się ma zwierzęta trzeba bardzo uważać i przewidywać, ale czy uda się wszystko? Twój kotek powolutku wróci do zdrowia......
Na szczęście Oleczek już wraca do zdrowia, teraz już mogę to głośno powiedzie : JEST LEPIEJ!!!!!
UsuńBiedaczek! Ale na pewno będzie zdrowy! Przesyłam duuużo ciepłych myśli.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękujemy, bardzo ważne jest dla nas Wasze wsparcie.
UsuńAniu, bardzo dobrze, że o tym piszesz, bo może dzięki temu więcej ludzi pomysli o bezpieczeństwie swoich zwierzaków. Jednak, tak jak przedmówczyni nie sądzę by to była Twoja wina. Wiem, że takie rzeczy dzieją samoistnie u niemowląt, które nie miały styczności z chemią. Tak po prostu w życiu jest, że niektórzy choruja bez powodu i żadne siły tego nie zmienią. Nie obwiniaj się! Przecież zareagowałaś w porę. Oluś przeszedł operację. Będzie zdrowy! Za co trzymam kciuki baaardzo mocno!!
OdpowiedzUsuńSkupiłam się na czytaniu informacji o wgłobieniu jelit u kotów i powiem szczerze, że nie zwróciłam uwagi, że u dzieci też coś takiego występuje. Może jest tak naprawdę, że przyczyna jest zupełnie niezależna ode mnie.
UsuńAniu, pierwszy raz słyszę o takim schorzeniu, jakie zdiagnozowano u Twojego kotka i żeby się czegoś o tym dowiedzieć, poczytałam trochę o tym. Wydaje mi się, że to nie ta kostka się przyczyniła do tego, co się stało, choć przecież nie mam podstaw, żeby kwestionować to, co mówi wet. Może nie doczytałam czegoś. Tak czy inaczej, nie obwiniaj się. Zrobiłaś i nadal robisz wszystko, żeby ratować Olusia. Choroby i wypadki przychodzą nawet wtedy, gdy bardzo się staramy ich unikać. Nie zamartwiaj się, trzymaj się i nie pozwól złym myślom odbierać sobie siły. Ty też ich potrzebujesz, nie tylko Twój kotek. Trzymam za Was kciuki.
OdpowiedzUsuńDzięki Wam i temu co piszecie czuję się naprawdę lepiej...zdaję sobie sprawę, że to już nie ma znaczenia kto jest winien i czy jest winien, ważne, że Oleczek dochodzi do siebie, że jest wyraźna poprawa i szansa na opuszczenie szpitala i powrót do domu. A w domku o ja już go wypieszczę i zadbam o niego!
UsuńWłaściciele kotów często zapominają o chemii gospodarczej jako truciźnie dla swoich pupili, ale mimo to nie chce mi się wierzyć, że polizanie kostki do wc dałoby aż taki skutek. Rok temu walczyłam o życie Buni - prawdopodobnie ktoś musiał coś zatrutego wrzucić nam do ogrodu a Bunia to zjadła (niestety w mojej okolicy krąży szaleniec co truje zwierzęta). U niej reakcja była podobna - wymioty, wymioty, wymioty. Ale wyniki krwi pokazały poszła też wątroba. Wyniki miała takie, że nie powinna dziś biegać po domu a za TM. Jeśli Twój Kiciuś zjadł truciznę to podstawą powinno być zrobienie badań krwi i szybko wdrożone leczenie wątroby bo to na dostaje najwięcej toksyn i to ona jest uszkadzana. Tak więc myślę, że obwinianie się jest w tym wypadku zupełnie zbędne, przyczyna była inna. Teraz trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia Olusia, a Ty nie rób sobie wyrzutów bo w niczym nie zawiniłaś. Wręcz przeciwnie nie zbagatelizowałaś kocich wymiotów i szybko zadziałałaś co pozwoliło Olusiowi wyjść z opresji. Pozdrawiam cieplutko Was wszystkich!
OdpowiedzUsuńOczywiście takie badania były wykonane, niestety zarówno wątroba jak i trzustka były w kiepskim stanie. Parametry nerkowe też nie były najlepsze. Po otwarciu lekarz stwierdził, że trzustka jest nieprawidłowej struktury i koloru- zapalenie trzustki. Po dwóch dniach od operacji i wdrożonego leczenia parametry zaczęły wracac do normy. Jutro też pewnie zostaną powtórzone dla 100% pewności.
UsuńWątroba to cudowny organ, który doskonale się regeneruje, skoro u Buni przy tak wielkim przekroczeniu prób wątrobowych (rzędu razy kilkadziesiąt) dała radę się zregenerować to i u Olusia da radę, jednak i tak wierzyć mi się nie chce w zatrucie kostką. Niezależnie od przyczyny ciepłe myśli lecą do Was i trzymam kciuki mocno zaciśnięte.
UsuńTo chyba takie nasze przekleństwo, że kochając nasze zwierzaki czujemy się odpowiedzialni. Potem jak coś się dzieje mamy poczucie, że zawiniliśmy nie chroniąc naszych pupili przed tym. A przecież nikt nie jest w stanie tego zrobić, nikt nie jest w stanie zapobiec wszystkiemu :-(
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, żeby Olek wyzdrowiał i stanął na łapki. Mocno trzymam kciuki i wierzę, że będzie dobrze,
Na szczęście już jest lepiej. Dzięki Wam jakoś się otrząsam z tego poczucia winy. Tak jak piszesz, jesli kochamy nasze zwierzaki to zawsze będziemy za nie odpowiedzialni a to sprawia, że czasem winę musimy wziąc na siebie i kropka.
UsuńKciuki zaciskam z całych sił, za powrót do pełnego zdrowia Oleczka a że tak będzie, nie mam żadnych wątpliwości.
OdpowiedzUsuńWspółczuję tak dramatycznych przeżyć Aniu i mocno przytulam do serca Was oboje :-***
Bardzo jesteśmy wdzięczni za tak ogromne wsparcie :)
Usuństrasze :) biedne kocisko, trzymam kciuki za rekonwalescenta :*
OdpowiedzUsuńKażdy kciuk na wagę złota :) dziękujemy!
UsuńChyba warto dzielić się nawet takimi trudnymi chwilami...ku przestrodze. Ale jesteśmy tylko ludźmi, nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, a jak widać, kocia pomysłowość nie ma granic. POza tym kot kotu nierówny. Ja miałam kilka kotów przed Dyziem i żaden aż tak nie interesował się wszystkim. On dosłownie wszystko jest w stanie dotknąć nosem lub łapką, wziąć do mordki......Mam nadzieję, ze z Olusiem będzie już wszystko dobrze
OdpowiedzUsuńWłaśnie między innymi dlatego zdecydowałam się napisac o tym. Może ktoś ustrzeże dzięki temu swojego kota, psa przed takimi przejściami.
UsuńTrzymamy kciuki i pazurki (a tych dużo ;) ) za Olusia!
OdpowiedzUsuńNie obwiniaj się! Nie można tak. Nawet gdyby to było od tej kostki, to nie zostawiłaś mu jej pod nosem, nie dałas do zabawy.
Moja kotka piła wodę z klozetu z chemią wrzucana do rezerwuaru i nic jej nie było :?. Oczywiście zaprzestałam urzywania takowej i zaczeliśmy starannie zamykać kolzet jak ją na tym przyłapaliśmy.
Wszelkiej pomyślności! i uszy do góry!
Ja nie widziała Oleczka aby się interesował tym co jest w muszli klozetowej...to moje przypuszczenie bo nic innego mi do głowy nie przychodzi. A może tu wcale nie ma winnych, może jednak faktycznie to osłabienie mięśniówki jelita spowodowało wgłobienie. Niemniej warto miec sprawną klapę i zamykac ją zawsze :)
UsuńZawsze będziemy szukać winy w sobie, kiedy dzieje się coś złego naszym zwierzętom. Że czegoś nie zrobiliśmy, nie upilnowaliśmy, nie przewidzieliśmy. To ludzkie i szkoda, że nie wszyscy tak czują. Jednak fantazja naszych zwierząt, ciekawskich kotów zwłaszcza, jest niezmierzona. Odkąd mój Czajniczek wszedł za obudowę kominka przez szparę, o której nie wiedziałam nawet, że tam jest, nie zaznam spokoju. Toreb foliowych pilnuję obsesyjnie, teraz doszedł kominek, chociaż szpara już zabezpieczona. Kominek wygląda jak twierdza.
OdpowiedzUsuńStało się. Nie obwiniaj się za wszystkie grzechy świata, wypadki chodzą po kotach. Trzymam kciuki.
No proszę! musiałaś się nieźle strachu najeśc...wszak nawet nie wiedziałaś gdzie go szukac.
UsuńWydawało mi się, że zostawiłam wczoraj komentarz, ale widać nie... Trzymam kciuki i nie martw się... Wszystko będzie dobrze, a my nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, co mogą nasze kociambry wywinąć...
OdpowiedzUsuńChyba blogspot coś rozrabia.
UsuńMasz rację, nie nadązymy nigdy za naszymi kociambrami.
Oluś jest bardzo dzielny! będzie dobrze!!
OdpowiedzUsuńtrzymaj się, Aniu :*
Oluś jest bardzo już zestresowany i zmęczony, i stęskniony za domem... :(
Usuń