wtorek, czerwca 12, 2012

wieczór z filmem

...a jednak nie koniec na dziś :)...ponieważ kibic ze mnie żaden, jakoś nie bardzo widzi mi się siedzenie półtorej godziny i patrzenie na grę, owszem trzymam kciuki za naszych, ale w zupełności wystarczy mi informacja o wyniku meczu, samej gry nie muszę oglądać..no więc z tego powodu obejrzałam film "Dziewczyny z kalendarza". Dawno chciałam zobaczyć ten film, ale jakoś nie było okazji, aż tu dziś...nie zawiódł mnie, choć to kino niezbyt ambitne przecież, ale jest w nim tyle ciepła i jest taki optymistyczny, że jego obejrzenie sprawiło mi niesamowitą przyjemność. Helen Mirren, odtwórczyni jednej z głównych ról jest przykładem kobiety, która pomimo wieku i zmarszczek, pogodzona z losem zachowała klasę, urok, styl...uwielbiam takie kobiety. Wiem, że z jednej strony mówi się nam, że mamy się starzeć z godnością, a potem bombarduje wizerunkiem gwiazd, które pompują w swoje twarze botoksem, kwasem hialuronowym albo zdjęciami siedemnastolatek wyglądających jak trzydziestolatki reklamujących produkty dla pięćdziesięciolatek ...dlatego film tak mnie urzekł. Bohaterki zdawały sobie sprawę z tego, że doskonałe nie są, robiąc coś dla szlachetnej idei, zmieniły swoje oblicze w oczach świata...stały się piękne. I tu pojawia się stara prawda..."nie wygląd Twój lecz czyny Twoje czynią Cię tym kim jesteś"
Helen Mirren

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz