niedziela, stycznia 12, 2014

Griszka chłopak z dzielni, Coco dziewczyna z ulicy...

Wśród mojego stada są dwa koty rasowe (z rodowodem, z hodowli), czyli Buba i Oluś, dwa koty w typie, czyli Mania i Bajeczka (uratowane z pseudohodowli przez lubelską Fundację Felis (tutaj KLIK) ) oraz dwa koty nierasowe czyli Coco i Griszka. Zastanawialiście się kiedyś jak geny i pochodzenie wpływają na zachowanie waszych kotów? Ciekawa jestem czy macie podobne obserwacje do moich? Dopóki była w domu tylko Coco nie miałam pewności czy tak jest rzeczywiście, ale odkąd jest Griszka, którego wychowuję od jego piątego tygodnia życia, nabieram pewności, że wychowanie wychowaniem, ale geny są najsilniejszym czynnikiem kreującym zachowania i charakter kota.



Obserwuję, że podczas jedzenia (pomimo, że Mania jest wielkim żarłokiem) cztery koty jedzą spokojnie, grzecznie a dla dwóch to jest prawie walka o jedzenie, o to żeby zjeść jak najwięcej, z każdej miski coś wyrwać. O ile Coco może pamiętać, że była głodna o tyle Griszka nigdy głodny nie był więc u niego z całą pewnością takie zachowanie motywują geny.
Żywiołowość. Koty zarówno te rasowe jak i w typie są o wiele delikatniejsze zarówno w zabawie jak i w obyciu. Coco i Griszka to takie niewychowane dzieci, to one najwięcej rozbijają rzeczy, zrzucają, stół to jest ich miejsce i nie ma możliwości oduczenia ich chodzenia po nim.

Niestety ani Coco ani Griszka nie potrafią siedzieć tak grzecznie na krzesełkach.

Korzystanie z kuwety. Każdy z czterech kotów (Buba, Mania, Bajka, Olek) załatwia swoje potrzeby w miarę dyskretnie i zakopują swoje urobki. Zarówno Coco jak i Griszka załatwiają się "w locie" często zostawiając wszystko niezakopane, wywalając kupę żwiru dookoła. Coco dodatkowo zmusiła mnie do zakupienia krytych kuwet ponieważ siusia na stojąco "po ścianach". 
Zabawa. Cztery koty zabawę traktują jak zabawę, wiedzą jak bawić się zabawkami. Coco bardzo często podczas zabawy zaczyna po prostu walczyć, a Griszka nie patrzy na nic, biega i skacze po mnie kiedy leżę, a jego ulubionym zajęciem są zapasy. Kiedy już żaden kot nie chce się z nim bić to oczywiście uważa, że wtedy przychodzi moja kolej na ćwiczenia razem z nim :P.



Ciekawa jestem czy u was też są tak bardzo widoczne różnice w zachowaniu kotów, w których genetykę ingerował człowiek a tych, które są takie jak tworzyła ich kod genetyczny natura??


Proszę nie traktować tego co napisałam jako rozprawki naukowej, są to tylko moje luźne dywagacje na temat kociej genetyki, na której się absolutnie nie znam :).




15 komentarzy:

  1. :), ciekawe bardzo spostrzeżenia :)... Ja mam oba koty z rodowodem, ale zauważam znaczne różnice pomiędzy nimi.
    Napisałam o tym w podsumowaniu do pracy o kotach z miotu na literkę "D" (http://kociki-abigail.blogspot.com/p/kurs-coape-4-pyt_2.html)... Przez mój dom przewinęły się ponadto dwa koty "z ulicy". Pierwszy, a właściwie pierwsza to Tinka..., drugi Ajdo. Oboje mieli (mają nadal :) ), wyjątkową budowę ciała - smukłe, wysokie bardzo, długie pyszczki, długie łapy itp. i oboje mieli bardzo podobne charaktery. Podejrzewałam nawet, czy nie są jakoś spokrewnieni..., chociaż Tinka przybłąkała się dwa lata wcześniej niż Ajduś... :).
    Więc coś w tych genach na pewno jest, nawet można zauważyć korelacje między budową ciała, a zachowaniem. U ludzi też zresztą...

    Ania, a czy nie chciałabyś mi pomóc jakimiś materiałami do ostatniej pracy w kursie? (http://kociki-abigail.blogspot.com/2014/01/komunikacja-pozawerbalna.html) Jeśli tak, napisz do mnie maila (abigail090@gmail.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chętnie Ci pomogę, jeśli to jeszcze ma związek z kotami to będzie to dla mnie sama radość :)

      Usuń
  2. Witaj Aniu,
    ja ma trzy dachowce, a każdy jest inny: dystyngowany i bardzo spokojny Julek, walczący i wciąż chętny do zabawy Batman oraz całkowicie domowa, pilnująca każdej domowej sprawy Eranka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście wśród dachowców też są takie dystyngowane...nigdy nie wiadomo wszak jakie geny są w przewadze :)

      Usuń
  3. :)))Czyli i u zwierząt"dobre"urodzenie"zobowiązuje"do odpowiedniego zachowania?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, absolutnie :). Ja podałam przykłady najbardziej skrajne, ale uwierz mi wszystkie moje koty są cudowne, różnice bywają subtelne i nie wykluczam, że wśród arystokracji może się trafić diabeł w kociej skórze i odwrotnie. Pisałam tylko o moim sześciokotnym stadku a jak jest u was jestem tylko ciekawa...:)

      Usuń
  4. Ostatnie zdjecie jest najwspanialesze !!!!
    Cała ferajna i Ty /tzn stopy pod kołderką/ ;-)
    Każdy ma swoje miejsce .... wprost nie mozna sie na nich napatrzec i kazdy inny.
    I po co nam TV :-) :-) :-)
    A ja mysle ze charaktery sa u kotów i u innych zwierzat zupełnie rózne niezaleznie od genów czy wychowania - jak u ludzi. Kazdy jest po prostu inny ....:-)
    I To jest wspaniałe, bo cóz to by było gdyby rasowce były nudne a broiłyby tylko dachowce ...o nie nie....

    Ja mam dwa dachowce - rodzeństwo, jeden jest upierdliwy i broi strasznie, a drugi to spokojny elegancki kotek ....
    Mizianki dla koteczków przesyłam :-)))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne te Twoje koteczki...piękne....
    I wspaniale, że maja taki cudowny domek u Ciebie...
    Co s jest w Twoich rozważaniach,
    bo Czekoladowy to jednak genetycznie inny kotek niż maje dachowce :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam chyba za mało kotów, żeby poczynić takie spostrzeżenia, ale często zastanawiam się ile jest w nich cech rasy, a ile cech osobniczych. Mam dwa rasowce i jednego dachowca, wcześniej miałam dwa dachowce. Goszczę u siebie rasowca (birmańskiego) z którym jest spokrewniona moja Tosia (ragdoll) i widzę dużo podobieństwa w tych rasach, w końcu ragdolle powstały z birmańskich ;) Dyziu to Maine Coon...zastanawiam się czy wszystkie te koty to takie ciamajdy i gaduły, czy tylko mnie się taki trafił ;)

    Kuweta: Tosia nigdy nie zakopuje, uważa że ma od tego służbę, czyli Dyzia, który znowu uwielbia kopać, zwłaszcza w środku nocy ;) kopie i gada, kpie i gada.... Witek zakopuje, ale za to siknąć mu się zdarza także poza kuwetą ;/

    Jedzenie: Tosia je tylko swoje chrupki, je niewiele, tyle ile potrzebuje. Dyziu je tylko kocie chrupki, z wszystkich misek, zwłaszcza z miski Witka, gdzie jest jedzenie innego typu, zje tyle ile jest, czyli wszystko! Witek je swoje chrupki, Biomilla Tosi i Dyzia nie tyka, za to nie pogardzi jedzeniem z talerza, co ani trochę nie interesuje Tosi i Dyzia. Jak nie ukradnie człwoiekowi to jest bardzo niepocieszony.

    Witek uwielbia uciekać z domu na klatkę, Tosia i Dyziek uważają dom za cały swój świat. Nie wiem czy uciekanie Witka wynika z natury czy z tego, ze był kotem wypuszczanym ;)

    Tosia pięknie się bawi sama zabawkami, zakrętkami od butelek, Dyziu jest 'autystycznie zafiksowany' na sznureczkach, nie ważne co jest na kociej wędce, najważniejszy jest sznureczek. Witek zabawkami bawi się mało, goni się z Tosią, chodzi po meblach pod sufitem i po karniszu, reszta jest bardziej naziemna (nie wyobrażam sobie 9 kg Dyzia na karniszu!) ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ile kochanych mordek, tyle kociambrów!
    Co do posta, jeśli chodzi o zabawę: Mozart też po pewnym czasie zaczyna po prostu walczyć. "Kop, kop, kop, dziab, a masz ty, człowiecze, albo chodź jednak, może jednak się pobawimy... Albo nie. Spadaj."
    Zapraszam do siebie, dodaję bloga do linków, bo ciekawy i zdjęcia piękne! :) jakrowniez.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. no tak, majonez...u nas jeszcze masło jest kocim przebojem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam, podczytuję Cię i fan-klub z ciekawością, gdyż 1 raz w życiu mam koty, dotąd byłam psiarą. I mam problem antykoncepcyjny - koteczka rośnie i pewnie dorośnie, a ja przychówku nie chcę. Suki sterylizowałam, natomiast kota jest taka drobna, waży 2,5kg, ale chyba taka jej uroda, jednak trochę mi ciężko. Czy możesz i klub opowiedzieć o swoich praktycznych doświadczeniach w temacie? I poradzcie - czy na razie ( kota jest jesienna, czyli ma z 7-8 miesięcy, przybłędek) nie wystarczyłyby zastrzyki? z panami kotami nie miałam problemu- wszystkim wątpiącym mogę opowiedzieć jakie to proste, ile problemów nie występuje. ale z kobitą, futrzaną jednak inaczej. Psice 2 tygodnie chodziły w kubraczkach, w kołnierzach, na antybiotykach, pod kontrolą. Jak jest z kocicami? Aha, Weta mam od kilkunastu lat ( bo psy) i naprawdę prawdziwego lekarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im szybciej ją wysterylizujesz tym będzie dla niej lepiej. Zastrzyki to po pierwsze chemia, a po drugie trzeba potem odczekac no i może się okazac, że kotka dostanie rujki i znowu klops.... Waga nie jest żadnym przeciwwskazaniem. Bajeczka ważyła 2,5kg gdy była sterylizowana, miała wtedy 2 lata!! , ale wcześniej żyła w pseudohodowli, mało prawdopodobne aby kiedykolwiek miała kocięta. Kiedy przyszła do mnie miała rujkę utajoną, zapewne z powodu jej stanu psychicznego. Jedynym wyjściem była sterylizacja. Kicia już po 5 dniach miała zdjęte szwy i tyleż dni była w kubraczku.
      Z kocurkami też może byc różnie. Oluś był jednostronnym wnętrem więc u niego konieczny był zabieg taki jak u kotek, z cięciem na brzuszku i szwami. Szwy miał zdjęte po 10 dniach ale za to nie nosił wcale kubraczka ani kołnierza. Myślę, że zaufany i sprawdzony wet sam doradzi Ci najlepiej kiedy wykonac zabieg i jak opiekowac się kicią po nim. W razie pytań pisz do mnie na miaukotki@gmail.com

      Usuń
  10. Wykonane. Wczoraj. Z bólem ale z mądrości. Wiadomo, że sterylizacja jest także dla właściciela niefajna, przerobiłam to na sukach. Biedna kota, łazi, przewraca się, mili. nie wie co się dzieje , wiadomo, boli. a taka ruchliwa była. jeszcze 12 dni, wiadomo że pierwsze najtrudniejsze.Drobna jest, szczuplutka - 3 kg kota. Eh.

    OdpowiedzUsuń
  11. Już jest dobrze. Minął tydzień -bez komplikacji, goi się ładnie. Kota chodzi w kubraczku, ale jak jestem w domu to jej zdejmuję. Po pierwszej rozbiórce wielkie mycie było, aż musiałam jej pomóc mokrą szczotką.Wiadomo - kot umyc się musi, a jeszcze po obcych zapachach, stole zabiegowym-koniecznie. Ale jeszcze trzymam w domu, żeby kubraczkiem nie zaczepiła o coś w ogrodzie.W zachowaniu - oszczędza się, łazi ale np. nie skacze na fotele.Normalka.
    Aniu, dziękuję za zmobilizowanie do działania. Możesz wykorzystać moje refleksje wg potrzeb -dla licznych wątpiących w takie zabiegi.

    OdpowiedzUsuń