sobota, marca 29, 2014

spokój na miaukotkach

Troszkę oszukuję, taki całkowity spokój to nie, bo wczoraj Oleczek jednak był na kontroli więc się Księciulek zestresował. Chyba ma już większą świadomośc tego co się dzieje u lekarza bo bardzo się trząsł podczas wizyty. Na szczęście biega już bez kaftanika, strupeczki ładnie odpadają i ranka jest coraz bardziej wygojona. Na szczęście Oleczek nie interesuje się nią zbytnio więc wszystko bedzie dobre. Pan doktor sprowadził jakieś bardzo czułe testy na trzustkę więc wczoraj pobrał Olusiowi krew na test i dziś dostałam wynik...lipaza w normie. Gdyby kogoś interesowało test nazywa się Feline SNAP fPL. Jest bardzo czułym testem do szybkiej diagnostyki chorób trzustki u kotów. Myśle, że nie muszę się już niepokoic o trzustkę Olusia. Ponieważ swego czasu problemy z trzustką miała też Mania dziś z samego rana pojechał na test z nią. Pan doktor zasugerował aby zrobic jej od razu wszystkie badania krwi bo ostatnie miała w lutym 2012. Tak też zrobiłam. Obecnie czekam na wyniki. Ponieważ Maniusia jest straszna panikarą to jak zwykle ziała, miauczała i zapluła się okropnie. Po powrocie musiałam za nią ganiac żeby jej zdjąc opatrunek po pobraniu krwi, cyba myślała, że chcę ją znowu zabrac do lekarza. Na szczęście kiedy już udało mi się ją pozbawic opatrunku - wyluzowała...i tak mamy piękną, słoneczną i spokojną sobotę :)
zwróccie uwagę na błogośc na pysiu Olusia :)

Księciulek wie, że pozwolę mu na wszystko.

Bajka i jej ulubiony miś

Mania już uspokojona

...zieleń oczu twych zachwyca...

Griszeczek leży??? aż niemożliwe!!

Królowa Bu i jej tron

Księciulek pod ukochaną narzutą

Ciekawe co jej się śni?

Słodziaki
A tak Coco pomaga mi robic zdjęcia na bloga koralikowego :)


środa, marca 26, 2014

Miaukotki żywieniowo

Na Kocim Blogu zobowiązałam się napisac o tym jak żywię moje koty i dlaczego.
Z tym żywieniem kotów jest bardzo ciężka sprawa... no bo jeśli uznac je za mięsożerców to czym kierują się lekarze polecający karmy suche jako podstawę żywienia? Czym kierują się koty uwielbiając suche karmy? Jak znaleźc taki sposób żywienia, który nie będzie szkodliwy dla naszego kota? Jakiś czas temu chciałam przejśc na barfa z moimi kotami i w związku z tym czytałam dośc dużo na temat ich żywienia. Sama idea barfowa może nie jest zła, ale w dzisiejszych czasach dostęp do dobrego mięsa, świeżego, bez antybiotyków, hormonów i takich tam innych badziewi jest właściwie nierealne. Sama suplementacja mięsa surowego jest niezwykle trudna a przedawkowanie lub pominięcie pewnych suplementów może miec niekorzystny wpływ na zdrowie naszego kota pomimo żywienia najbliższego naturalnemu. W świetle tego wydaje się, że karmienie zbilansowanymi karmami produkowanymi w/g norm ustalonych przez producentów jest zdecydowanie lepsze. W ogromie tych wszystkich informacji wyłowiłam jedną rzecz, która wydała mi się godna uwagi. W naturze pokarm kota składa się z mięsa, które zawiera dosyc dużo wilgoci. Ta wilgoc sprawia, że koci organizm funkcjonuje sprawnie. Czasem kot je lepiej, czasem gorzej, czasem mniej, czasem więcej, ale jednak dostarcza organizmowi wilgoc w postaci mięsa i krwi. W związku z tym sam suchy pokarm zaburza tę równowagę. Sporo właścicieli kotów narzeka, że koty mało piją, zresztą każdy weterynarz zwraca uwagę na to, że kot powinien pic wodę. I teraz dochodzę do sedna sprawy. Przede wszystkim uważam, że kot powinien pic dobrej jakości wodę. Wodę pozbawioną osadów czy chloru. Ja dla moich kotów przygotowuję wodę samodzielnie. Sposób znalazłam w książce Michała Tombaka "Jak zdrowo życ" i jest to tak zwana woda strukturyzowana, czyli woda z pamięcią. Przygotowuję ją w następujący sposób: przfiltrowaną (filtr brita) wodę gotuję w garnku i zostawiam do wystudzenia bez przykrycia. W tym czasie odparowuje chlor i wytrącają się osady. Potem w pojemniczkach mrożę wodę przez noc w zamrażarce i następnie rozpuszczam w temperaturze pokojowej. Po rozmrożeniu już widac ile jeszcze jest w niej osadów. Potem przelewam wodę do butelki przez gazik aby owe osady odcedzic. Dobra woda zapewnia moim kotom prawidłowe funkcjonowanie nerek, pęcherza jak również układu pokarmowego czy krwionośnego....bo jest podstawą funkcjonowania całego kociego organizmu. dodatkowo aby zachęcic, leniwe pod tym względem koty, do picia stosuję nie tylko miseczki z wodą, ale też fontannę czy garnki, w których jak wiecie lubi Oluś pic razem z moczeniem łapek. Dodatkowo jako podstawę żywienia przyjęłam dobrej jakości puszki mięsne, choc jadają też te ciut gorsze bo je po prostu lubią. Kupuję więc puszki Power Of Nature, Applaws, Moonlight Dinner ale też Sheba, Gourmet czy ulubione Bajki Felix. Karmę suchą też koty jedzą, ale wydzielaną na wagę i dziennych dawek nie przekraczam. Suche karmy jedzą tylko bezzbożowe firm Power Of Nature, Applaws, Almo Nature, Acana czy Orijen. Gdzieś też wyczytałam, że nie można zbyt często zmieniac karm bo to rozregulowuje cały układ pokarmowy kota. W naturze dieta kota nie jest zbyt urozmaicona. Jeśli chodzi o ilośc posiłków to koty dostają dwa posiłki: rano i wieczorem (rekonwalescent i maluch dostają dodatkowy mokry posiłek po południu). Sucha karma zostaje trochę dłużej na miseczkach ale nie wystarcza jej do następnego posiłku więc przed koty są głodne i to po nich widac. Kiedyś miały stały dostęp do suchej karmy ale wtedy marudziły przy mokrym jedzeniu, teraz zjadają cały posiłek od razu. Taka jest filozofia karmienia moich kotów.



niedziela, marca 23, 2014

szew Olusia i Griszka przetestowany

Powoli opada stres związany z operacją Oleczka. Dziś ostatni raz mój Księciulek dostał zastrzyki i następną wizytę mamy wyznaczoną za pięc dni. Rana się goi ale nie na tyle aby pozwolic Oleczkowi chodzic bez kubraczka. Dopóki będą różowe miejsca na szwie kubrak ma byc noszony. Za to nie muszę już pilnowac czy Niunio przypadkiem nie skacze, pod tym względem pełna swoboda. 

W piątek dodatkowo sama jeszcze sobie dołożyłam stresu, ale wyszłam z założenia, że lepiej załatwic wszystko od razu a nie odkładac na później. Chodzi o testy Griszeczki. Jak pewnie pamiętacie Grisio jest kotkiem z dachu szpitala. Pochodzenie jego jest mało znane, nie wiem czy jego mama była zdrowa. Istniało więc realne zagrożenie, że Griszka może byc nosicielem kociej białaczki FeLV lub kociego aids FIV. Niestety takie testy można zrobic dopiero po skończeniu przez kotka pięciu miesięcy gdyż wcześniej kot ma w organiźmie jeszcze przeciwciała od matki, które zniekształcają wynik testu. Ja dla pewności poczekałam aż Grinio skończy pół roku. Pewnie pomyślicie "po co testy jak kot i tak już miał stycznośc z innymi kotami w domu?" Otóż jest sens...Moje wszystkie koty miały robione testy, a ponieważ kot może byc nosicielem ale nie chorowac lub zachorowac dopiero za jakiś czas uważam, że lepiej wiedziec czego można się spodziewac. Na całe szczęście wyniki testów wyszły ujemne :).


piątek, marca 21, 2014

Bajecznie jest

W przerwie w doniesieniach na temat Oleczka chciałam się podzielic cudowną niespodzianką jaką zrobiła Bajeczka. Pamiętacie, że kicia uratowana z pseudochodowli, z olbrzymimi problemami długo uczyła się normalnego życia, jedzenia dobrych rzeczy, zabawy i przede wszystkim ludzkiej miłości. Mała księżniczka 9 miesięcy mieszkała na pięterku, w jednym pokoju zanim nauczyła się schodzic po schodach. Wtedy pokonała wiele swoich lęków, pozbyła się wielu traum. I oto po prawie trzech latach bycia u mnie (przybyła 26.08.2011) w okolicach moich urodzin Bajeczka zaczęła pozwalac się głaskac!!!!! to był najpiękniejszy prezent i wielka radośc dla mnie :) Zawsze wierzyłam, że przyjdzie taki moment więc czekałam.....


środa, marca 19, 2014

nareszcie w swoim fotelu :)

Winna Wam jestem kolejne wieści o Oleczku. Z ogromnymi podziękowaniami za to, że jesteście, że wspieracie mnie i Oleczka w tych trudnych dla nas momentach.
Na dziś wzięłam sobie oczywiście dzień wolny, żeby spędzic czas z Księciulkiem, wszak taki stęskniony. Kiciuś dużo śpi, pewnie odsypia stres, ale nie jest apatyczny. Zagląda do miseczki, podjada, popija i przytula się na potęgę. To jego przytulanie niezwykle mnie cieszy. Wcześniej Oluś nie był tak bardzo przytulasty, na dziś dorównuje Griszkowi w mizianiu. Byliśmy też na wizycie kontrolnej. Rana trzyma się dobrze, nie ma odczynu uczuleniowego. Kotek dostał zastrzyki, miał naświetlany brzuszek żółtym światłem i został pozbawiony opaski z opatrunkiem. Po powrocie do domu trzeba było założyc kubraczek...nie jest to to o czym rudy kotek marzy w tej chwili....ale mus to mus.
A tak się Księciulek wylegiwał rano w swoim fotelu :)

wtorek, marca 18, 2014

zbliża się koniec historii operacyjnej :)

Tak,tak, jak to już niektórzy z Was wiedzą Oleczek jest w domciu i już na stałe. Dziś po pracy odebrałam Księciunia z kliniki. Oboje chyba nie dowierzaliśmy, że tym razem to już powrót na stałe. Ryży syneczek oczywiście w biegu zaliczył kuwetkę bo przecież w szpitalu wszyscy patrzą, a Niunio się wstydzi tak przy wszystkich załatwiac swoje potrzeby fizjologiczne :), trzymał więc biedaczek i jak wpadł do domu to nie mógł już wytrzymac. Potem dopadł do miseczki i zjadł porządną porcję mokrej karmy. Po jedzonku jak się w jelitkach ruszyło to znowu była kuwetka z grubszą sprawą (pan doktor będzie mega zadowolony z takiego obrotu sprawy). Po tych wszystkich niezbędnych czynnościach zaszył się w ulubionym miejscu pod narzutą i odsypia stres.
Jeszcze jedna dziś dobra wiadomośc to wyniki parametrów trzustkowych :) są w normie!!!! aaaaaa!!! jaka jestem szczęśliwa.
Jutro idziemy na zmianę opatrunku, zastrzyki i ogólną kontrolę.
Jak już skończy się ta historia z Oleczkiem biorę się za Grisiula, wszak Dzidziuś skończył już pół roku. Trzeba pomyslec o odpomponieniu kawalera bo zaczyna męczyc Bajeczkę :P.

poniedziałek, marca 17, 2014

i znowu szpital i i znowu zabieg

Bardzo dziękuję wszystkim za wsparcie, za słowa otuchy, za kciuki za Oleczka. Nie wyobrażacie sobie jak wiele to dla mnie znaczy. Prawie wszyscy macie koty, psy więc doskonale mnie rozumiecie, mój niepokój, obawy, strach. Chciałabym dziś napisac, że jest cudownie, że wszystko dobrze, ale...niestety Oluś miał dziś znowu zabieg. Lekarz, który jest jego lekarzem prowadzącym wrócił po dwóch dniach nieobecności i stwierdził, że rana Oleczka sama się nie zrośnie. coś tam się rozeszło (pomimo, że w sobotę miał założony dodatkowy szew) brzegi się zawinęły i z ranki znowu coś zaczęło leciec. To nie był już ropny wypływ tylko takie osocze, woda. Trochę mnie rano przestraszył, że to z brzuszka, ale potem w badaniach nie było żadnego stanu zapalnego i podczas operacji okazało się, że w brzuszku jest wszystko dobrze. Profilaktycznie zostawił Oleczka w szpitalu, ale jutro po pracy mam go odebrac. Ileż się ta moja kocina musi nacierpiec :(. Oby okazało się, że wyczerpał już limit nieszczęśc! a kysz ty zły losie!!! ty pechu jeden!!! teraz ma już byc tylko dobrze!!!!


sobota, marca 15, 2014

Czy to moja wina? Czy mogłam tego uniknąc?

Jak zapewne częśc z Was wie Oleczek jest po bardzo ciężkiej operacji. Niemniej tym, którzy nie obserwują Miaukotek na facebooku winna jestem streszczenia całej sytuacji.
Tydzień temu z czwartku na piątek Oluś wymiotował całą noc. Raniutko pojechałam z nim do weterynarza z podejrzeniem, że obgryzł palmę wielkanocną. Palma stoi w wazoniku już ze dwa lata, koty ciągle ją obskubują, ale tylko to przyszło mi do głowy jako przyczyna zatrucia Oleczka. Po podanych lekach Księciulek przestał wymiotowac, nie jadł co prawda ale lekarz nie pozwolił mi tego dnia karmic go na siłę. W sobotę rano podałam mu odrobinę jedzenia na siłę. Po kilku godzinach ponownie zaczął wymiotowac. Natychmiast pojechaliśmy do kliniki. Tym razem lekarz już się zaniepokoił i nakazał wykonanie rtg. Co prawda rentgenologa nie było, ale zdjęcie Oleczka zostało przesłane do opisu drogą elektroniczną. Za jakiś czas po powrocie do domu otrzymałam telefon z informacją, że Oli ma stan zapalny trzustki lub dwunastnicy, ale to może potwierdzic usg. Pomimo, że w niedzielę lekarz wykonujący usg nie pracuje to przyjechał do kliniki aby wykonac badanie Oleczka. Niestety już po kilku chwilach postawił diagnozę...wgłobienie jelita. Operacja musiała byc wykonana natychmiast. Wgłobienie powoduje martwicę jelit i niestety jest to śmiertelne zagrożenie. Ponieważ ciężko jest przewidziec co lekarz zobaczy po otwarciu brzuszka zostałam poinformowana, że Oluś może tej operacji nie przeżyc. Stan był naprawdę bardzo poważny, nikt nie straszyłby mnie tam bezpodstawnie. Operacja Oleczka zaczęła się w ciągu godziny od postawienia diagnozy. Po dwóch godzinach zarówno anestezjolog jak i chirurg poinformowali mnie, że wszystko przebiegło bez komplikacji choc Oluś ma usunięte 25 cm jelita. Przez kolejne dni odwiedzałam go przed pracą, po pracy i wieczorem w szpitalu. To wtedy przekonałam się jak wiele dla siebie znaczymy nawzajem, jak ogromna jest potrzeba Oleczka do przytulania i poczucia, że nie jest tam pozostawiony sam sobie. Niestety po operacji wystąpiły komplikacje w postaci wydzieliny ropnej z rany co przedłuża leczenie szpitalne Oleczka. Niemniej od czwartku zabieram Księciulka na noc do domu. Może się dzięki temu najeśc, wyspac spokojnie. Niestety poranne pakowanie do transporterka to naprawdę łamanie serca.... a najgorsze, że to wszystko najprawdopodobniej przeze mnie :(
Miałam to przegryźc samotnie, ale za namową GosiAnki Wrocławianki postanowiłam upublicznic swóją winę ku przestrodze. Oczywiście nic nie zrobiłam z premedytacją, wiecie jak kocham moje koty, cały dom jest im podporządkowany, zachowuję wszystkie zasady bezpieczeństwa.....a jednak.
Po operacji lekarz powiedział, że na podstawie tego co znalazł w jelitach stwierdza, że Oleczek zatruł się jakąś chemią. Przez kilka dni zapierałam się, że nie jest to możliwe, że wszystko mam zabezpieczone i w ogóle nie stosuję chemii tylko czarnego mydła, które jest bezpieczne....aż do momentu kiedy pocztą przyszły zawiasy do zepsutej deski sedesowej.....Jakiś czas temu zepsuła się deska, pękły zawiasy, musiałam zdjąc klapę. Przez ten czas nie myłam muszli żadnymi chemicznymi środkami, ale....nie zdjęłam zawieszki ze środkiem do toalet :( .... najprawdopodobniej Oleczek dotknął tego łapką, choc nigdy nie wykazywał zainteresowania tym miejscem jest to jedyne wytłumaczenie. Potem musiał podczas mycia po prostu zlizac z futerka środek chemiczny. Reakcja organizmu była tak gwałtowna, że doszło do wgłobienia. Na dziś klapa już jest zamontowana, ale nie mogę sobie wybaczyc, że nie wyjęłam tej cholernej kostki, że nie wpadłam na to, że kot może tam zajrzec.... Prawda jest taka, że mając koty trzeba oglądac się po tysiąckroc, zastanowic sto razy i myślec z wyprzedzeniem o tym co mogą zrobic.
Powitanie Olusia 

Tylko Mania miała awersję do nowego zapachu Ksieciulka

środa, marca 12, 2014

Kocia miłośc

Wiele osób, szczególnie tych, które niewiele mają z kotami do czynienia, oczernia koty twierdząc, że jest on zwierzęciem, które nie przywiązuje się do człowieka a np. do miejsca. Nic bardziej mylnego. Co prawda o kociej miłości i przywiązaniu często przekonac się można niestety w przykrych okolicznościach ale tylko dlatego, że kot, gdy jest wszystko dobrze, nie zawraca sobie głowy ciągłym upewnianiem swojego człowieka o jego uczuciach. My zresztą w codziennym zabieganiu często też zapominamy o okazywaniu naszym kotom ogromu uczuc jakim ich darzymy. Pierwszy raz o takim przywiązaniu i niesamowitej więzi przekonałam się kiedy oddałam Coco o czym pisałam TUTAJ . Obecnie przekonuję się o ogromnej więzi z Oleczkiem. Niestety okoliczności też nie są przyjemne, rzekła bym nawet bardzo dramatyczne. O tym co się działo i dzieje piszę na bieżąco na Miaukotkowym facebooku . Tutaj chciałam opisac aspekt emocjonalny. Oleczek jest u mnie niecałe dwa lata. Na co dzień nie jest bardzo przytulastym koteczkiem. Nawet czasem nazywam go "kotkiem autystycznym". Owszem lubi się pomiziac trochę, ale raczej rzadko przywita mnie w drzwiach kiedy wracam z pracy. Taki typowy kot. I oto jesteśmy rozdzieleni. Jego pobyt w szpitalu mnie kosztuje bardzo wiele. Jestem u niego w szpitalu trzy razy dziennie: przed pracą, po pracy i późnym wieczorem. Prawda jest taka, że gdyby nie moje wizyty Oluś zapewne by nie siusiał, nie jadł, a z całą pewnością nie dochodził do siebie po ciężkiej operacji. Cały personel kliniki, w tym pani doktor zajmująca się kocią behawiorystyką są w szoku jak bardzo zmienia się zachowanie Oleczka podczas moich wizyt. Jak widac, że on czeka aż ja przyjdę, jak się cieszy, że mnie widzi, jak bardzo potrzebuje kontaktu ze mną. Podczas wizyt tuli się, daje do głaskania brzuszek, turla się...to wszystko robi będąc w szpitalu! więc ewidentnie jego dobry nastrój wiąże się z moją osobą. Lepiej żeby nikt z Was nie musiał się przekonywac w takich okolicznościach o tym, że wasze koty was bardzo kochają, po prostu pamiętajcie, że tak jest.