sobota, sierpnia 31, 2013

maluchy- dzień drugi

Noc minęła nam nadzwyczaj spokojnie i całe szczęście bo głowa bolała mnie straszliwie i naprawdę przydało mi się kilka godzin snu. Poranek był spokojny.
Kotki budziły się powolutku leniwie rozprostowując łapki.

Powolutku z pojemnika, który był kojcem zaczęły wyglądać małe główki.

Okazało się, że pojemnik jest niestety za niski i koteczki z łatwością z niego wypełzają.

Bardzo mnie ten fakt zaniepokoił...co by było gdyby wyszły a ja bym tego nie zauważyła??!

Maleńka kicia, która na razie otrzymała imię Pysia (a może na zawsze?) jest strasznym śpiochem. Obudzona ciągle ziewa i się przeciąga.

Koteczek ze względu na swe łobuzerskie spojrzenie otrzymał imię Urwis.

Najsłodsze, śpiące maluchy.

Opieka nad takimi maleństwami to jest wyzwanie. Okazuje się, że moja wiedza na temat kocich dzieci jest mocno ograniczona. Całe szczęście otaczają mnie wspaniali ludzie służący radami i informacjami niezbędnymi do opieki nad maluszkami. Wczoraj kociaki nie chciały jeść, ja panikowałam, rozpaczałam, prawie wpadłam w histerię. Kasia z fundacji doradziła mi abym dała na wstrzymanie, wyluzowała i zaczekała aż same się upomną. Podziałało! Dziś już jedzą co jakieś trzy godziny po trochu. Wczoraj jadły co 4,5-5 godzin, dużo więcej, ale za to Urwis zwracał. 
Masowanie brzuszków po każdym jedzeniu jest obowiązkowe tak jak masowanie okolic cewki i odbytu. W ten sposób dostajemy siuśki i koopalki. Dowiedziałam się, ze kiedy siuśki mają żółty kolor to znaczy, że kotek jest odwodniony. Kolor siuśków powinien być jaśniutki. Wczoraj siuśki były jednak żółte, dziś to widzę bo dziś były prawie bez koloru.
Mycie futerek. Do mycia kociątek używałam wacików namoczonych w ciepłej wodzie. Niestety mycie musiało być delikatne żeby nie zmoczyć futerek i nie dawało efektu. Dużo pozostawało pozlepianych kłaczków. Dziś wspaniała pani Ewa z hodowli, z której pochodzi Oli uświadomiła mnie jak powinnam myć maluszki. Należy do tego użyć gąbki-zmywaczka kuchennego, takiego z szorstką jedną stroną. Taki zmywaczek dzielimy na trzy i redukujemy o połowę drapiącą stronę. Do mycia używamy ciepłej wody z kropelką szamponu do mycia kotów (który kupię dopiero w poniedziałek). Szorstką stroną myjemy od główki przez grzbiecik, potem boczki, a miękką stroną brzuszek, który masujemy i najczęściej koteczki się od razu załatwiają. Myjemy dupki i szybciutko do ciepełka. Dziękuję Ci Ewuniu za te informacje, nareszcie moje maluszki będą czyste :).
W tym całym zabieganiu nie mogę zapomnieć, że mam pięć dorosłych kotów, które teraz wymagają podwójnej ilości zainteresowania bo są mocno rozdrażnione obecnością "obcych". Dziś jest i tak ciut lepiej, chyba maluchy przesiąkają domowym zapachem. Wczoraj żaden kot ze mną nie spał z tych nerwów. Dziś Oli i Coco przyczłapali do łóżka.
Bajka wybrała balkon.

Buba co mnie zaskoczyła mocno się na mnie obraziła.

Niuniuś jest smutny, że pańcia ma inne kotki.

Na Coco muszę uważać, warczy na maluchy.
Mania jest tak wkurzona, że nawet zdjęcia nie dała sobie zrobić.
Musiałam dziś wyjść na makijaż. Wiadomo, nie mogłam zabrać kociaków ze sobą. Bałam się zostawić pojemnik na podłodze żeby nie wypełzły z niego i nie zmarzły. Wpadłam na pomysł, że wyścielę wannę kocami (wanna akrylowa więc nie zimna), wstawię pojemnik i zamknę kabinę. Kotki spały. Po drodze kupiłam nowe, wysokie pudełko. Pudło jest duże, ale one przecież urosną i zaczną chodzić po kojcu.
Kiedy wróciłam oba maluchy pełzały po wannie drąc się wniebogłosy. Były mocno zdenerwowane, ale jak tylko mnie zobaczyły od razu się uspokoiły. Oczywiście zaraz było przytulanko, mizianko, tulonko :). One tak cudnie mruczą na mój widok, chyba myślą, że jestem ich mamą...:)
Pysiunia wyciągnięta

Pysiunia i Urwis

Śpiąca słodko Pyśka

wielkie pudło i moje maluszki

Pysia po karmieniu i toalecie

Maleńka się wdzięczy

Bawi się łapkami

Mruczy

I prawie zasypia





piątek, sierpnia 30, 2013

miaukotki są na fb

Tych, którzy chcą śledzić świeżutkie informacje o miaukotkach na fejsbuku zapraszamy do polubienia nas tutaj

maluchy noc i dzień pierwszy

tak sobie śpimy razem

tak nam się śpi najlepiej

tak wyglądamy po amcianiu

tak stawiamy pierwsze kroczki

tak stroimy pierwsze miny

tak jesteśmy zmęczeni chodzeniem

tak pokazujemy jacy jesteśmy duzi

tak jesteśmy ciekawi

tak rozglądamy się dookoła

tak śpimy po obiadku

tak bardzo się kochamy

tak rozczulamy

czwartek, sierpnia 29, 2013

o tym jak zostałam kociom mamom

To było we wtorek. Jako, że urlopowałam zajrzałam sobie z rana na fb a tam na stronie zaprzyjaźnionej Fundacji Felis był apel o pomoc w przewiezieniu sześciu, dwutygodniowych kociąt do matki zastępczej do Krasnegostawu. Odpowiedziałam na apel i tak zawiozłam brzdące.
Kicia, która miała je karmić miała swoje maleństwo kilkudniowe, ale sama też wyglądała jak max dziewięciomiesięczna koteczka. Była mniejsza nawet od mojej Bajki. Niemniej przyjęła kociaki i zaczęła je karmić. Dziś jednak otrzymałam rozpaczliwą wiadomość, że jedno kociątko w nocy odeszło [*] za tęczowy most, a kicia straciła pokarm. Cóż było robić, nic innego jak rozparcelować kocięta do karmienia butelką. Jedno wzięła do siebie Kinga, dwa zostały u pani Joli a po dwa ja pojechałam do Krasnegostawu. 
Maluchy przywiozłam w kapeluszu, bo głupia chciałam przedobrzyć i nalałam w termofor wrzątku....myślałam, że zejdę na miejscu jak włożyłam rękę do koca. Mam nadzieję, że nie zaszkodziłam maluchom.

Po przywiezieniu maluchów ulokowałam je w pojemniku. Koty na razie nie wiedziały co się święci. Jedna Bajka vel Plociuch oczywiście wyczaiła, że coś tam jest.

Sajgon zaczął się jak maluchy zaczęły drzeć japki z głodu. Moje koty dostały kociokwiku, Buba koniecznie chciała zobaczyć kto zacz,  Mańka osyczała nie tylko maluchy ale i mnie, Olek chciał mordować maleństwa, Bajka z ciekawości przebierała łapkami i tylko głucha Coco znosiła wszystko ze stoickim spokojem.
Podczas karmienia okazało się, że dziurki w smoczkach są zdecydowanie za małe. Maluchy się darły a ja dziurawiłam i dziurawiłam i dziurawiłam....W końcu udało mi się nakarmić rozdarte paszcze. Wymasowałam brzuszki i nawet w podzięce dostałam jedno siusiu. Teraz scurki śpiom, zobaczymy jak mi pójdzie matkowanie dalej :). Trzymajcie kciuki!





wtorek, sierpnia 27, 2013

kulinarne upodobania Bajki

Podejrzewam, że wśród kotów mieszkających tylko w domu częste jest zjawisko kotka-niejadka. Jeśli ktoś ma takowego zna troskę o to, że kotek nie chce jeść, że może zachorować....u mnie kotkiem-niejadkiem była Bajka. Piszę, była, bo od jakiegoś czasu ku mojej radości już nie jest. Droga do tego była długa i stresująca dla mnie. Maleńka, w porównaniu z resztą kociego towarzystwa, Bajka sprawiała problemy od początku. Najpierw bała się zupełnie wszystkiego, nawet miski z jedzeniem. Trudno było upilnować aby żarłoki nie wyjadały jej jedzenia. Potem, gdy już nie bała się miski, najczęściej podchodziła, powąchała i odchodziła. Antidotum między innymi na niejedzenie miała być sterylizacja. "Zobaczysz jak zacznie jeść i utyje to sama jej nie poznasz"....acha!, żebym się nie zdziwiła. Nie wiem czym ona żyła, trochę podjadała suche to wiem na pewno, ale jak widzę ile zjada dziennie dzisiaj to naprawdę jestem w szoku bo moim zdaniem musiała chodzić ciągle głodna. Próbowałam przenajróżniejszych karm, korzystały na tym tylko pozostałe koty, aż....!!!!!... dałam jej Felixa i po prostu Bajka oszalała. Doszło do tego, że Bajka chodzi i tłucze miskami sugerując, że nadeszła pora karmienia. Podczas gdy nakładam jedzenie do  misek plącze mi się pod nogami z pozostałymi kotami. Nie ucieka również przede mną (oczywiście jej nie dotyka) bo wie, że jej pilnuję aby żarłoki jej nie odgoniły od jej miseczki.
  Zrobiłam parę razy eksperyment i dałam jej inną karmę i wiecie co?....nie tknęła. Ona po prostu jada TYLKO Felixy. :)


czwartek, sierpnia 22, 2013

trochę różności i o tym jak to kot na spacery wychodzi :)



 Bubuleńka i Oli czekają na wodę z kranu :).
 Wielki zadek najmłodszego :P
 Ta sympatia nigdy nie wygaśnie.
 Drapak niezmiennie okupowany.
 Zaplątanie Bajki.
 Czyżby dziś kotek gotował?
 Nie, on tylko zwiedza :)
Chyba jednak łóżko jest za małe.

Od jakiegoś czasu Coco mi się strasznie rozwłóczyła. Nie dość, że lubi chodzić po korytarzu to jeszcze chadza w odwiedziny do sąsiadów. Najzwyklej w świecie jak idę na kawkę do sąsiadki to Coco myka nam między nogami i idzie na plotki. Postanowiłam pójść krok dalej i kupiłam jej szeleczki, smyczkę i postanowiłam zabrać na spacerek. 
Szeleczki zakupiłam w rozmiarze L czyli dla kotów do 8kg. Liczyłam, że może jeszcze Oliś pospaceruje na sznurku. Niestety kot do 8kg producenta to chyba nie taki sam kot jak mój do 8kg bo tylko Coco w szelki weszła (no jeszcze Bajka by się zmieściła) reszta moich kotów to jest jakieś większe 8kg niż zakładał ktoś kto szelusie zaprojektował :)
Ale do rzeczy. Ponieważ Coco ciągle stoi pod drzwiami i czeka na sposobność pójścia w gości....
...w dniu dzisiejszym została zapakowana w uprząż.
Reszta kotów ze zdziwieniem oglądała co ona ma na sobie????
No ale cóż, jak się chce łazikować to trzeba się ubrać.
Potem trzeba zjechać windą na dół.
Na razie na rączkach u pani bo nie wiadomo jak się kotek zachowa.
Pierwsze spacerki będziemy odbywać króciutkie i tylko blisko domu żeby zobaczyć jak Coco się zachowuje.
Mamy też na szczęście troszkę zasuszonego trawnika.
Coco trzymała się blisko klatek.
Niepokój wzbudził widok obcego mężczyzny.
Potem nawet zaczęła się z ciekawością rozglądać.
Wykazywała dość dużą ekscytację nowym otoczeniem.
Zobaczcie jak ma wąsy wysunięte do przodu, w domu nigdy tak nie robi .
Jednak nawet gołębie nie były w stanie sprawić by chciała pójść dalej.
Po kilkunastu minutach dziarsko ruszyła w stronę naszej klatki.
Jeszcze tylko jedno spojrzenie zza rogu.
Tym razem jazda windą już na własnych łapkach.
A w domu pytanie- Ty czym ci tak woniają łapki????